Trafiło mi się zwiedzanie biblioteki na Jasnej Górze. Wcześniej zastanawiałam się, jak też będzie wyglądać. Co nieco mi opowiadano, ale to nie to samo, co własnoocznie się przekonać o niezwykłości miejsca. Być może niektórzy mieli okazję tam zajrzeć wcześniej, ja z tych, co pierwszy raz. Jako oprowadzający zdarzył nam się ojciec Szymon – bywały w świecie, oprowadzający tego i owego z tzw. świecznika, różnych znanych i mniej znanych. Cóż to za sympatyczny człowiek z Ojca Szymona, dowcipny, inteligentny, na luzie (hm, nawet nieco większym, niżby się można było spodziewać).
Księgi żyją, jeśli są czytane, dotykane, możliwe, że i z tego założenia Ojciec Szymon wychodził. Zanim pleśń i wilgoć poradzą sobie z księgami, uda mu się jeszcze parę osób oczarować. Skojarzenie z książką „Imię róży” Umberto Eco pewnie miało więcej zwiedzających. Było nas tam 12 osób traktowanych przez oprowadzającego jak VIP-y. Ale nie tylko księgi i opowieści zacnego Paulina nas zauroczyły, prawdziwą gratką były dwa ogromne, cudownie inkrustowane stoły. Szybko przemknęliśmy również przez samą bazylikę i skarbiec. Anegdot wszelkich się nasłuchawszy, nasyciwszy oczy i uszy wpisaliśmy się do księgi pamiątkowej. Wcześniej obejrzeliśmy inną księgę z podpisami, które zmroziły nas na dłużej.
17 października 2015 r.
Dodaj komentarz