Na moim balkonie w niezapominajkach uwił sobie gniazdo kos. Jego pracowitemu dziobkowi zajęło to zaledwie dwa dni. Zaczęło się od paru suchych źdźbeł trawy. Zanim się zorientowałam, co to za bałagan w kwiatkach i pomyślałam, kiedy będę miała czas posprzątać, konstrukcja gniazda była gotowa, a i sam budowniczy się ujawnił. Minęło parę godzin i ścianki zostały wylepione mokrym błotem. Teraz nie miałam serca usuwać dzieła. Zaczęłam się zastanawiać tylko, czy nie zrobi tego za mnie jakiś gołąb, których na osiedlu co niemiara. Niedługo poczekałam, a w gnieździe pojawiło się jajeczko. Niebieskie. Nie wiedziałam, ze jajka kosa są tego koloru. Kos już siedzi w swoim gniazdku, a ja czekam, kiedy spokojnie będę mogła wyjść na balkon.
Moje aparaty fotograficzne rozjechały się po świecie, został mi tylko stareńki (jak na sprzęt foto) Canon PowerShot A710IS na zdychającej baterii, ale coś mi się udało uwiecznić.