kiedyś małe dzieci mówiły dalej: „i kaczka się nazywa”…
=====================
Ktoś przysłał mi tekst – tłumaczenie z innego języka. Nawet nie wiem, jakiego. To miał być komentarz do zdjęć, które otrzymywał ode mnie… hm… A może to nie było tłumaczenie…
Widok z okna
Na szpitalnej sali leżało dwóch mężczyzn. Obaj bardzo chorzy. Jeden, którego łóżko znajdowało się przy oknie, by przyśpieszyć odprowadzanie wody z płuc, godzinę dziennie spędzał w pozycji siedzącej. Drugi, całkowicie unieruchomiony, niezmiennie leżał na plecach.
Dzięki długim rozmowom pomiędzy mężczyznami zawiązała się szczera przyjaźń. Rozmawiali o swoich rodzinach, o kobietach, wspominali czas pobytu w wojsku i miejsca, gdzie spędzali wakacje.
Dodatkową atrakcją dla obu były godziny spędzane przez jednego z nich przed owym oknem. Siedzący relacjonował wówczas swojemu unieruchomionemu koledze to, co działo się na zewnątrz. Opisywał ze szczegółami park, drzewa, staw z łabędziami, splecione w uścisku pary szukające intymności w jaśminowych zaułkach skrytych przed wzrokiem przechodniów, a widocznych doskonale z górnego piętra.
Dalej, za parkiem, roztaczała się panorama miasta, widać było kilka ulic, ruch samochodów, światła sygnalizacyjne, a któregoś dnia z okazji święta główną aleją przemaszerowała nawet uroczysta parada.
Spędzający godzinę dziennie na siedząco mężczyzna opisywał szczegółowo każdy detal, zagłębiał się w kolorystyczne niuanse zieleni, wymieniał nazwy kwiatów, charakteryzując ich ubarwienie, nie pomijając nawet refleksów światła na zmarszczonej lekkim wiatrem tafli parkowego stawu.
Dla pozbawionego możliwości najmniejszego ruchu przyjaciela opisy te były jedynym kontaktem z otaczającym go światem i każdego dnia już od rana wyczekiwał na barwny film, który ze słów opowiadającego przetwarzał się w żywe obrazy.
Wyczekiwał filmu również tego ranka, kiedy pielęgniarka przychodząca jak zwykle umyć obu chorych, oznajmiła, że jego sąsiad zmarł w nocy podczas snu.
Mężczyzna słysząc, jak usuwano łóżko, poprosił, by jego własne przesunięto na zwolnione miejsce.
Kiedy ustało zamieszanie, a pielęgniarka w trakcie codziennej pielęgnacji wzięła się za smarowanie jego odleżałych pleców, ubłagał ją, by wbrew zakazom doktora przechyliła go na prawy bok. Po co? Żeby choć przez moment zobaczyć roztaczający się z okna widok, jaki od miesięcy obserwował jedynie oczyma przyjaciela.
„Tu nie ma żadnego okna”, odrzekła pielęgniarka. „Jest tylko ściana. A pański przyjaciel był niewidomy i niczego nie mógł widzieć.
Z całą pewnością nawet tej ściany.”