wywiozłam

Wywiozłam siebie do lasu (może i lepiej… a na pewno ładniej)

P1290252P1290530Posłowie Sławomira Bogdana Matusza

Birutė Jonuškaitė (1959) to osoba wyjątkowa, poetka, prozaik, eseistka i co najważniejsze dla nas – tłumaczka literatury polskiej. Jest autorką kilkunastu zbiorów opowiadań, powieści i tomików wierszy. Jej dorobek przekładowy jest niewiele mniejszy. Przekładała wcześniej na język litewski wiersze Barbary Gruszki-Zych, Marii Duszki, powieści Jacka Dehnela, Bohdana Sławińskiego, Michała Rusinka, a także książki o Czesławie Miłoszu Aleksandra Fiuta i Jerzego Ilga. Birutė Jonuškaitė pełni ważne funkcje zarządzie Litewskiego Związku Pisarzy.
Tym razem litewska poetka zajęła się twórczością mniej znanej poetki z Sieradza, Agnieszki Jarzębowskiej. Wspólnie z Marią Duszką wybrały kilkanaście utworów Agnieszki Jarzębowskiej, które złożyły się na bardzo ciekawy zbiorek polsko – litewski. A że kucharki, które przygotowały ten zbiorek, były trzy, więc uznaliśmy, że odniesienia kulinarne przy wyborze tytułu zbiorku będą jak najbardziej na miejscu. Bo „przekładaniec” to rodzaj ciasta znany w Polsce i na Litwie. W języku polskim takie ciasto ma swoją nazwę – przekładaniec, a w litewskim jest po prostu „tortem z warstw”. Dlatego litewski tytuł zbioru to Warstwy. A warstw w zbiorku mamy kilka, jak w prawdziwym torcie. Są tu wiersze jeszcze z 1980 roku, napisane w czasie wycieczki do Moskwy, jak i utwory najnowsze. O dziwo, te starsze utwory nie straciły nic ze swojego uroku, chyba dzięki temu, że oparły się nowomowie i poetyckiej sztampie tamtych lat.
Nie mnie oceniać jakość litewskiego przekładu, ale tak znanej tłumaczce trzeba ufać – z pewnością są to przekłady bardzo dobre, albo znakomite. Będąc tylko akuszerem tej książeczki nie mogę też wyjaśnić dlaczego te, a nie inne wiersze wybrały panie do przyswojenia czytelnikowi litewskiemu.
Z pewnością był to wynik długich rozmów, jakie prowadziły ze sobą przy herbacie (a może innym napoju), mogę tylko żałować, że nie byłem ich świadkiem. Dzięki nim mamy tę książeczkę. To ważne, że doszło do spotkania poetek polskich i litewskiej, że doszło do takiej rozmowy. Szczególnie ważne w kontekście sporów o polskie nazwy, wzajemnych pretensji historycznych i podziałów. To znaczy, że mamy sobie wiele do ofiarowania, możemy wzajemnie wiele od siebie czerpać.
Ikoną literatury i poezji litewskiej stał się u nas Tomas Venclova. Pamiętam takie spotkania z udziałem Czesława Miłosza, Josifa Brodskiego i Tomasa Venclovy – na przykład w Katowicach w 1993 roku, kiedy Josif Brodski odbierał doktorat honoris causa Uniwersytetu Śląskiego. To od poetów zaczęło się zbliżenie polsko – litewskie, jeszcze przed rozpadem Związku Radzieckiego. Dwóch wielkich uczestników tamtych spotkań już nie ma między nami. Została ich poezja. Dlatego to ważne, że poeci i pisarze z Litwy i Polski chcą się ze sobą spotykać, czytać wzajemnie swoje wiersze. Może w niedługim czasie z tych spotkań wyłoni się taki tercet wielkich przyjaciół, jaki tworzyli Brodski, Venclova i Miłosz, tercet który znajdzie język dialogu, w miejsce sporów i ambicji polityków. Jako poeta, ale i też czytelnik, zwykły odbiorca wolę słuchać i czytać poetów niż przywódców. W języku polskim słowo „przywódca” ma podejrzane drugie znaczenie „przy wódce”. Zdecydowanie bardziej wolę słuchanie i czytanie wierszy „przy herbacie” od załatwiania naszych spraw przy mocniejszych trunkach – czego złych skutków doświadcza nasza część Europy.
Niech się wzajemnie przekładają poeci polscy, litewscy, rosyjscy, łotewscy, estońscy. Niech ten przekładaniec zdrowo rośnie i rozwija się. Polecam uwadze Czytelników tę książeczkę.