spotkanie z poetą

P1270268

Poety Bogdana Zdanowicza pożegnanie z Krakowem
Co tym razem pognało mnie do Cudownych Lat? Otóż pognała mnie chęć udziału w spotkaniu z Bogdanem Zdanowiczem… A skąd się wzięła? Wzięła się z ciekawości (nie tylko babskiej)… Od pewnego czasu przyglądałam się dialogom internetowym Jacka Sojana i Bogdana Zdanowicza. Czasem zwykłe bla.. bla…, czasem uszczypliwe, ironiczno-kąśliwe komentarze do wierszy, do sytuacji życiowych, czasem poważna merytoryczna dysputa o literaturze, czasem dowcipne dedykacje Zdanowicza dla Sojana…
Nie przyznałam się, że będę. Musiałam nieco zmienić wcześniejsze plany weekendowe, odłożyć na później, co się da odłożyć na później, wypatrzeć miejsce, gdzie się zatrzymam, wreszcie dotrzeć na czas, nie spóźnić się.
Oczywiście się nie rozczarowałam. Spotkanie wybuchło jabłecznie, rozwijało się spontanicznie. Poeta na wstępie zaznaczył, że jest to jego pożegnalne spotkanie, ponieważ musi opuścić Kraków, wyjechać w rodzinne strony. Motywy decyzji, jak to w życiu…
Był czas na czytanie wierszy, ale oprócz standardowego przedstawienia sylwetki twórcy przez Jacka Sojana i odczytania kilku tekstów, była niespodzianka. Z inicjatywy Bogdana Zdanowicza w czytanie (nietypowo) zostali zaangażowani uczestnicy spotkania. Autor rozdał przygotowane wcześniej eleganckie plakaty z wydrukowanymi trzywersowymi tekstami – krzyżykami… Nie był to, jak chciał Jacek Sojan, poemat, jedynie według samego Zdanowicza, notatki z ostatniego czasu. Słuchający zamienili się w czytających… W dowolnej kolejności, czasem kilkakrotnie, zostały przeczytane te trzywersowe utwory i każdy „recytator” miał swój wkład w nawiązanie nici porozumienia, zrozumienia, na chwilę zadumy, refleksji… Prysnęła bariera wieku, doświadczenia…, zwyczajowy podział – ON i my – zmienił się, powstało poczucie więzi, zostało tylko MY…
Później był turniej jednego wiersza, zgłosiły się trzy osoby. Jurorem był bohater główny spotkania; zaczął od powiedzenia, co w przedstawionych tekstach najlepsze. Wszyscy otrzymali w upominku najnowszy tomik Bogdana Zdanowicza „Przebieranka” a zwycięzca – Krzysztof Łojek – dodatkowo, jak każe zwyczaj Cudownych Lat, butelkę czerwonego wytrawnego wina.
Jeszcze później rozmowy w mniejszym gronie. Przy jednym ze stolików poeci: Mariusz S.Kusion, Krzysztof Łojek, Agnieszka Żuchowska-Arendt z rodziną, przy drugim Bogdan Zdanowicz, Jacek Sojan (poeta i filozof), energetyczna Anna Kasieczka, Arek Łuszczyk (warszawianin – znakomity fotografik – autor wielu relacji ze spotkań literackich), Ania Raschle (Polka ze Szwajcarii), wreszcie Bożena Karpińska (utalentowana malarka i portrecistka) i tajemnicza Pi El (Elżbieta – miłośniczka poezji, i sztuki w ogóle oraz stała uczestniczka spotkań w Cudownych Latach) Ela i Bożena określone zostały przez Jacka Sojana jako muzy krakowskich poetów, nieco wcześniej odłączyła się Monia Dębowska (poetka, ekolog). Rozmawiano, rozmawiano, rozmawiano… Każdy wyniósł z rozmowy coś dla siebie.
Jako pointę warto przytoczyć odpowiedź Bogdana Zdanowicza na pytanie zadane przez młodziutką dziewczynę jeszcze w trakcie spotkania.
– Skąd bierze się potrzeba pisania?
– Z choroby. Pisanie jest chorobą – odrzekł Bogdan Zdanowicz.
– I lekiem… – dorzucił ktoś.
AJ