Ryszard Grajek zapowiadał – będą niespodzianki… Ale nie podejrzewaliśmy, że 10. Festiwal Poezji Słowiańskiej Czechowice-Dziedzice będzie ostatnią edycją tego interesującego wydarzenia. „Trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny” zakomunikował nasz ulubiony dyrektor festiwalu.
Wcześniej jednak odbyły się wszystkie zaplanowane spotkania, wizyty w szkołach, konferencje, prezentacje autorskie, gale, benefis pracy twórczej Ryszarda.
Wieczorne poetów rozmowy oscylowały wokół wydarzeń bieżących w kraju, na świecie, w literaturze. Lampka wina, drobne drinki, gitara, śpiew… wszystko złożyło się na niepowtarzalną atmosferę, którą wszyscy bywalcy tak lubią. Zdjęć robiłam chyba nieco mniej niż zwykle, skupiając się na pogawędkach z niewidzianymi jakiś czas poetami, chłonięciu ciepła jesieni i życzliwości gospodarzy festiwalu.
A było nas tam ponad 80 osób z różnych zakątków Polski, przyjechali goście ze Słowacji, z Londynu. Kolaż z fotografii uczestników poprzednich i obecnej edycji, zrobiony przeze mnie na prośbę Ryszarda chyba przypadł ludziom do gustu, bowiem wielu fotografowało się na jego tle.
Zostaną wspomnienia zatrzymane na fotografiach, w specjalnie wydanej antologii „Uskrzydleni”, a we migawki z połowy festiwali, książki i prezent – magiczny kasztan z Wawelu…